[...] Nie chciałbym być zrozumianym źle – do Traktatu i Karty Praw Podstawowych można się w pewnych obszarach przyczepić (typowy przykład to delegacja dla Rady UE do zmiany zapisów raz przyjętego dokumentu rozporządzeniem), i merytoryczna dyskusja, mająca na celu naświetlić jego zalety, ale i słabości, powinna się toczyć. Rzecz w tym, że tak naprawdę nikt nie jest zainteresowany edukacją społeczeństwa w tej sferze, a wolta Jarosława Kaczyńskiego ośmieszyła racjonalnych eurosceptyków, którzy mogliby chcieć włączyć się do debaty. Swoje trzy grosze dołożył Prezydent – po spocie z Niemcami dybiącymi na Ziemie Odzyskane czy nieszczęsnym małżeństwie irlandzko-amerykańskiego aktywisty ruchu gejowskiego Brendana Faya na tle nikt nie będzie chciał o Traktacie rozmawiać poważnie. Bracia Kaczyńscy swoją kompletnie niepotrzebną, szkodliwą kampanią całkowicie skompromitowali merytoryczną dyskusję. Rzecz bowiem nie w treści, a w stylu akcji – forma tzw. orędzia była dla mnie kompletnie nie do przyjęcia, była obrzydliwie łopatologicznym zabiegiem przestraszenia wyborcy, a więc otwartego zastosowania techniki, z którą PiS radzi sobie najlepiej. [...]
↧